Australian Open od środka!

Australian Open od środka!

Zastanawialiście się kiedyś, jak ogląda się turniej wielkoszlemowy z trybun, a nie z własnej kanapy? Z dzisiejszego artykułu dowiecie się nie tylko tego, jak wygląda turniej wielkoszlemowy z punktu widzenia fana tenisa, gdzie kupić bilety oraz jak zdobyć autografy czy zdjęcia, ale także jak wybrać się na turniej ATP za darmo.
Sama decyzja o wyjeździe nie jest łatwa ponieważ oglądanie Wielkiego Szlema do najtańszych nie należy, a co dopiero jeśli postanowicie zobaczyć konkretnie ten, odbywający się 16 tysięcy kilometrów dalej czyli Australian Open. Prócz kosztu biletu lotniczego w obie strony na poziomie 3500 złotych, w samolocie spędzicie minimum 22 godziny, pokonacie 10 stref czasowych, a kiedy fotel samolotowy stanie się nie do wytrzymania niewygodny i będziecie marzyć o prysznicu zaczniecie się zastanawiać: czy Australian Open jest tego wszystkiego warte? Jest.

W sobotę przed rozpoczęciem turnieju, odbywa się Kids Day. Tego dnia na korty wchodzi się za darmo wejściem przy Hisens Arena. Nie cały obiekt jest otwarty ze względu na pospieszne przygotowania, ale główne areny i korty na których gracze trenują, stoją otworem. Jest to dzień nie tylko pełen gier i zabaw dla dzieci, w których często biorą udział Novak Djokovic czy Serena Williams, lecz także jest to czas kiedy zrelaksowani jeszcze przed rozpoczęciem turnieju tenisiści, po zakończonych treningach chętnie rozdają autografy i robią sobie wspólne zdjęcia. Wystarczy zerknąć na rozpiski treningów i udać się na odpowiedni kort by z bliska podglądać technikę najlepszych, acz przestrzegamy: jeśli chcecie zobaczyć trening kogoś ze ścisłej czołówki rankingu, warto pójść godzinę wcześniej i cierpliwie poczekać. Godzina oczekiwania to naprawdę niewielka cena, za możliwość obejrzenia np. Federera czy Nadala z odległości nawet 2 metrów.

W końcu nadchodzi ten wymarzony i wyczekany pierwszy dzień turnieju. Korty znajdują się w centrum miasta i kieruje do nich promenada nad rzeką pełna drzew, darmowych poczęstunków, sklepików czy stanowisk sponsorów w których można zrobić sobie zdjęcie z podobizną Nadala. Wszyscy na kortach są bardzo mili i uśmiechnięci, więc kiedy mija się uśmiechniętą ochronę wraz tłumem innych uśmiechniętych ludzi rusza się specjalnie wybudowanym mostem na korty. I nagle wychodzi się na wprost Margaret Court. Widok, za pierwszym razem oszałamia: kort numer 3 ze sporymi trybunami, na wprost MC, a zaraz obok kort numer 2 i korty, korty i jeszcze raz korty. Jedne z dużymi trybunami, inne – nie, na jednych siedzą pojedynczy widzowie, na innych miejsc już nie ma, bo szykuje się ciekawy pojedynek. I wszyscy wokół to miłośnicy tenisa, zatem uwagi można powymieniać nawet z nieznajomymi sąsiadami.
Na wszystkie korty z wyjątkiem MC i Rod Laver Arena, wstęp jest darmowy w ramach wejściówki na obiekt. Karnety są jedno- dwu- i pięciodniowe. Można je kupić po niższej cenie na przełomie listopada i grudnia na oficjalnej stronie Turnieju, lub już na miejscu w kasie. Wejściówki na MC i RLA najlepiej kupić już na miejscu na portalu gumtree.au, bowiem wiele osób, które otrzymało bilety od pracodawcy, chce odsprzedać po okazyjnej cenie.
Przy wejściu na trybuny kortów bez wyznaczonych miejsc, obowiązuje oczywiście zasada “kto pierwszy ten lepszy”, lecz rotacja w czasie meczu jest na tyle duża, że prawie nie zdarza się sytuacja by nie udało się obejrzeć chociaż kilku gemów danego pojedynku. Największe kolejki robią się przed Hisense Arena: ponieważ publiczność wpuszczana i wypuszczana jest tylko w czasie przerw między gemami lub między meczami, duża ilość osób nie jest w stanie wejść na raz w czasie krótkiej przerwy i tak powstają długie kolejki. Za to kiedy człowiek się już tam dostanie, rozkoszuje się oglądaniem meczu w cieniu i z całkiem niedużej odległości – w porównaniu np. z RLA.
Z racji pory roku, w kilku miejscach na terenie Parku ustawione są wentylatory z mgiełką, dostęp do wody pitnej jest za darmo, a każdy, już po jednym dniu na kortach wie, że należy mieć przy sobie: nakrycie głowy, krem z filtrem SFP 50+, aparat fotograficzny i coś ciepłego do ubrania, bo Melbourne to takie ciekawe miasto, w którym można zmarznąć i doznać udaru słonecznego tego samego dnia. Bywa, że wieczory są chłodne, a to właśnie wieczorami rozgrywają się najbardziej szlagierowe pojedynki. Ci, którym nie było dane nabyć biletów na sesję wieczorną, mogą oglądać pojedynki na kilku ogromnych telebimach rozstawionych przy korcie numer 3, korcie numer 2 oraz między Hisense a Rod Laver Arena.
Przed każdym meczem sesji wieczornej, zanim tenisiści wejdą na kort, odbywa się pokaz świateł i laserów. Potem już tylko z zapartym tchem czeka się na wejście graczy. Miejsca na MC i RLA są jedynymi kortami z miejscami numerowanymi, lecz Australijczycy – jako ludzie przyjaźnie nastawieni i uśmiechnięci – raczej nie robią problemów, gdy chce się przesiąść na inne wolne miejsce.
Na terenie Melbourne Park, znajduje się strefa dla dzieci, część poświęcona Nowemu Jorkowi, Paryżowi i Londynowi – w odpowiednio utrzymanym klimacie. Można tam usiąść, odpocząć i spałaszować rybę z frytkami zakupioną w jednym z kilku barów. Jedno jest pewne: na kortach z głodu czy pragnienia się nie umrze, wszystkiego jest pod dostatkiem i w rozsądnych cenach, niższych niż w centrum miasta.

Skoro już mowa o wydawaniu pieniędzy, to firmowymi produktami kuszą sklepy z odzieżą i pamiątkami. Kto do nich wejdzie, rzadko wychodzi bez koszulki, bluzy lub chociaż czapeczki z daszkiem z pięknym napisem “Australian Open 2017”. Australijczycy są zwariowani na punkcie tenisa, więc wyprawa w czymkolwiek świadczącym o tym, że byliśmy na kortach, kończy się zaczepkami obcych osób chcących się dowiedzieć na jakich meczach się było i skąd się pochodzi. Mecze puszczane są również w restauracjach, barach, a nawet na lotniskach.
Czas na kortach obfituje w ruch. Wydawać by się mogło, że siedzi się cały dzień, podczas gdy kilka przebieżek między kortami pomaga zrobić nawet 10 km dziennie, a dni na kortach mijają bardzo szybko i nagle, pewnego dnia okazuje się, że to już koniec. I aż ciężko w to uwierzyć. Jak to koniec? Jak wrócić do normalności, do zimy, do pracy i braku tenisa? Wraca się najczęściej z postanowieniem wyjazdu na kolejny turniej. Bo oglądanie meczy na żywo uzależnia. Wiedzą coś o tym ci wszyscy, którzy trenują w Klubie Sportowym Grzegórzecki i uczestniczą w rozgrywkach ligowych. Walczą zaciekle, do ostatniego meczu bo do wygrania jest wyjazd na ATP MASTERS W LONDYNIE! . Dla tych, którym nie uda się wygrać ligi, mamy losowanie darmowego wyjazdu. Grup pod względem zaawansowania jest kilka więc każdy znajdzie idealną dla siebie, dlatego zapiszcie się do nas, do ligi wiosenno-letniej, by wyjechać za darmo na turniej!
Już dzisiaj zadzwońcie lub wyślijcie SMS o treści “liga” na numer 500-458-451. Będziecie informowani o wszystkim na bieżąco.
Autoka: Katarzyna Osiecka
Zdjęcia: Konrad Wojtasik, Katarzyna Osiecka